Mamy zamknięte granice, zamknięte wszystkie instytucje kultury, zbiorowego żywienia, zawieszone wydarzenia sportowe. Kościoły są otwarte, ale nie może w nich uczestniczyć więcej niż 50 osób.
Choroba ujawniła się w Chinach ostatniej jesieni i do Europy przedostała się, jak kiedyś w średniowieczu dżuma, przez Wenecję. Akurat wtedy w Wenecji trwał festiwal karnawałowy i turyści z Chin przekazali wirusa setkom uczestników karnawałowej fiesty. Potem było już tylko gorzej, szpitale przeoczyły pierwszych chorych, a epidemia rozlała się na cały kraj. Teraz całe Włochy uznane zostały za czerwoną strefę, a to oznacza, że każdy mieszkaniec tego kraju może mieć wirusa i może zakażać następną osobę, sam nawet nie chorując. Do tego dochodzi dość „wolnościowe” podejście do choroby samych Włochów, szczególnie młodzi ludzie często nie stosowali się do zaleceń kwarantanny, czyli zakazu wychodzenia z domu. Znane są przypadki, że zamiast pobytu w domu, niektórzy ludzie po kontakcie z chorymi, jechali na Wyspy Kanaryjskie, by tam odpoczywać i jednocześnie nawet nieświadomie zarażać, stąd nastąpiło zawleczenie choroby do kolejnego kraju.
A teraz o samym sprawcy śmiertelnego zagrożenia, koronawirusie CoV-2. Przedstawię Wam mój własny pogląd na przebieg powstania pandemii, który wyrobiłem sobie na podstawie dostępnych danych z literatury i mojej własnej wiedzy medycznej. Otóż koronawirusy w sposób naturalny bytują w organizmach nietoperzy przez całe ich życie. W naturalnym środowisku istnieje równowaga między wirusem, który żywi się zasobami nietoperza, jednocześnie ciągle bodźcuje jego system immunologiczny, przez co nietoperze nie chorują. Sam wirus jest niezwykle inteligentny i potrafi reagować na zmiany w organiźmie nietoperza jak i w otoczeniu. Na ok. 240 znanych gatunków nietoperzy, Chińczycy 14 z nich uznają za jadalne. Przy tym nietoperze żywe są trzymane w klatkach na targach rybnych jako pokarm dla węży, które są kolejnym przysmakiem chińczyków. Jesienią ubiegłego roku na targu rybnym w chińskim mieście Wuhan, dużo nietoperzy jadalnych i żywych nietoperzy, będących pokarmem dla jadalnych węży, zgromadzono w jednym miejscu. Ogromny stres, jaki powstał w organizmach nietoperzy przy bezpośrednim kontakcie z wrogiem, bo przecież wąż to naturalny wróg nietoperzy, spowodował nagłe przyśpieszenie mutacji koronawirusów w ich organizmach. Wirusy na tyle się zmieniły, że potrafiły przenieść się na inny gatunek, w tym wypadku na człowieka, a następnie mogły się rozprzestrzeniać między ludźmi. W tym miejscu chcę powiedzieć, że nie wierzę w teorie spiskowe, iż wirus ten został stworzony sztucznie przez człowieka, a później wydostał się z laboratoriów naukowych przypadkowo lub umyślnie. Natomiast sam wirus jest tak inteligentny, że gdy na przykład w nieznany dla nas jeszcze sposób rozpozna, iż w otoczeniu jest dużo nowych obiektów do zainfekowania, to mnoży się bardzo szybko. Jeśli jednak nie ma nikogo do zarażenia, to przechodzi jakby w stan uśpienia.
Na szczęście ma też słabą stronę, mianowicie, jako wirus osłonkowy, ma bardzo wrażliwą zewnętrzną powłokę na wszystkie środki dezynfekcyjne, detergenty do zmywania naczyń, proszki do prania, każdego typu mydła, a nawet promieniowanie ultrafioletowe ze światła słonecznego. Dlatego czekamy na mocne nasłonecznienie latem, i stąd ciągłe apele o odkażanie i mycie rąk. Po zakażeniu koronawirusem dalsze przebiegi choroby mogą być bardzo różne. Po pierwsze, w sytuacjach najlepszej odporności, wirus zostanie zwalczony na poziomie śluzówkowym i wtedy chory nie jest zakaźny, a testy mogą być negatywne. Dopiero po czasie okaże się, że organizm zetknął się z patogenem i jest na niego już odporny. Mamy nadzieję, że tak będą działać w przyszłości szczepionki, jak przewiduję w połowie przyszłego roku.
W bardziej zaawansowanym stanie, w około 80 % wszystkich zakażeń, wirus wniknie do organizmu, lecz nie wywoła objawów, lub objawy będą znikome, jak w przeziębieniu. Wtedy wynik testu będzie dodatni, a chory taki będzie zakażał otoczenie, nawet o tym nie wiedząc. W przyszłości tacy chorzy w ścisłej izolacji leczeni będą w domu. Najgorszy przebieg wystąpi u około 20 % zakażonych, u nich rozwiną się pełne objawy choroby. W pierwszej kolejności duszność, brak możliwości dokonania pełnego oddechu, tak nasilony, że nawet nie można z tego powodu spać. Drugim objawem jest temperatura podwyższona do 38 stopni Celsjusza lub wyżej, bóle mięśniowo kostne i bóle głowy. Zawsze występuje ogromne osłabienie, człowiek chce tylko leżeć i trudno o najmniejszy wysiłek. Na następnym miejscu jest kaszel, na początku suchy bez odksztuszania, tak intensywny, że nawet trudno mówić. W miarę trwania choroby, kaszel staje się pełny wydzieliny śluzowo – zapalnej, aż do krwistej. W końcowym stadium choroby dochodzi do niewydolności oddechowej i tu konieczne jest leczenie wspomaganiem oddechu, aż do pełnego leczenia respiratorem. Najbardziej zagrożone tą najcięższą postacią zakażenia są osoby ze zmniejszoną odpornością, już i tak chore z innego powodu, po chemioterapii i osoby w wieku senioralnym. Na podstawie dotychczasowego przebiegu COVID – 19 w Europie tą granicę przyjęto na 75 lat życia, po tym czasie choroba staje się szczególnie niebezpieczna.
Niestety leczenia przyczynowego na dzień dzisiejszy nie ma, stąd tak ważne są wszystkie procedury izolacji oraz ograniczenia przeniesienia zakażenia. Należy na tyle spowolnić przebieg epidemii, by doczekać możliwości leczenia przeciwwirusowego. Po prostu chcemy kupić czas, by było jak najmniej ofiar do momentu, aż będziemy dysponować leczeniem przyczynowym. Do tego czasu bądźmy solidarni i rozważni, musimy odpowiedzialnie znieść ograniczenia, bo nie wiadomo ile istnień ludzkich uratują dzisiaj zamknięte instytucje i urzędy.
Nie miejcie żalu do nas, Waszych lekarzy, że zamykamy dostęp do przychodni chorym, u których podejrzewamy zakażenie koronawirusem. Ponieważ nie chcemy by przychodnia stała się źródłem zakażenia dla innych, nie chcemy iść na kwarantannę i zamykać gabinetów. Chcemy pracować, by leczyć też pozostałe choroby, bo przecież choroba wieńcowa nie wie, że jest jeszcze ta nowa straszna zaraza. Nie piętnujcie tych, co wrócili do kraju, bo oni przecież nie chcą nas zarazić, również szukają pomocy. A Wy, którzy wróciliście do nas, bądźcie szczególnie ostrożni. Jeśli rodzina przyjęła Was do domu, to teraz przez 14 dni wszyscy jesteście w kwarantannie domowej. Nie wolno z domu wychodzić żadnemu z Was, zakupy i wszystko, czego potrzebujecie, niech będzie dostarczone, bez kontaktu nawet w formie papierowej, bo wirus jest aktywny na każdej powierzchni przez 2 dni. Wspierajmy naszą odporność, bo w czasie choroby to jest nasza jedyna tarcza. W tym celu zachowajmy kilka zasad: po pierwsze sen, po drugie zrównoważone odżywianie, po trzecie witaminy- D3, C i całe zestawy z grupy B. Jeśli wierzycie w moc modlitwy- módlcie się, jeśli wierzycie w działanie suplementów - bierzcie je, jeśli wierzycie w skuteczność medytacji - medytujcie. Bo sama wiara ma moc wzmacniania odporności, przenigdy nie traćcie nadziei. Wszyscy teraz jesteśmy na naszej narodowej kwarantannie, jedni dla drugich jesteśmy, dbajmy o siebie nawzajem. I głęboko wierzę, że nasze będzie nad chorobą zwycięstwo.
Z poważaniem.
Lekarz medycyny rodzinnej - Marek Ziajor