Kiedy pisałem do Was ostatnio, towarzyszyło nam wszystkim poczucie niepewności i lęku. W całej Europie szalała epidemia zakażeń COVID 19, a Stany Zjednoczone powoli wysuwały się na czoło ilości zakażonych, chorujących w domu, leczonych w szpitalu, a także ilości zmarłych. Pandemia stopniowo obejmowała kraje Ameryki Południowej i Afryki. W naszym kraju ujawniła się zbiorowa mądrość nas wszystkich, przez swoje zdyscyplinowanie doprowadziliśmy do maksymalnego spłaszczenia krzywej ilości chorujących.
W szpitalach jednoimiennych, przeznaczonych do leczenia tylko koronawirusa, ciągle były wolne miejsca, i wciąż były i są wolne respiratory, by leczyć tych najbardziej chorych. Tutaj wirus ujawnił jeszcze jedną swoją wredną stronę, otóż COV 2 oprócz swoich niebezpiecznych cech ma jeszcze możliwość doskonałej izolacji jednych ludzi od innych. Szczególnie osamotnione stały się osoby przewlekle chore i z grup ryzyka, a także seniorzy. To oni często, oprócz codziennych trudności w podstawowym funkcjonowaniu, muszą znieść wielotygodniowe nieobecności najbliższych, którzy potencjalnie mogą ich zakazić. Ale tak musi być, jeszcze pobędziemy ze sobą, gdy uzyskamy szczepionkę i będziemy dla siebie nawzajem bezpieczni.
A teraz nadal musimy być ostrożni i ciągle o siebie dbać, zwłaszcza teraz, gdy nieco oswoiliśmy pandemię i wydaje się, że potrafimy zarządzać ryzykiem. Co do samej epidemii, to myślę, że z fazy tak zwanej transmisji poziomej, gdzie każdy mógł zakazić, nawet gdy o tym nie wiedział, bo nie miał objawów, przeszliśmy do fazy wieloogniskowej. W tej fazie cały kraj jest bezpieczny, jedynie w niektórych miejscach, gdzie jest nagromadzenie bardzo bliskich kontaktów, na przykład w kopalniach, czy zakładach pracy, następują ogniska zachorowań. Takie miejsca łatwiej jest izolować i mieć kontrolę nad kolejnymi kontaktami chorych w ramach dochodzeń sanitarno-epidemiologicznych. Generalnie jest to stan uzyskania kontroli nad pandemią. Myślę, że teraz będzie łatwiej zarządzać ryzykiem zachorowania, leczenia, a przede wszystkim „odmrażania” gospodarki. Bowiem w gospodarce wirus dokonał ogromnego spustoszenia. Wiele zakładów pracy zostało zamkniętych, a w skali kraju tysiące ludzi straciło pracę, całe szkolnictwo, od przedszkoli aż po uniwersytety, zawiesiło swoją działalność. Wszystkie wydarzenia kulturalne i sportowe, a nawet turystyczno- krajoznawcze zostały odwołane. Obrzędy religijne, funkcjonowanie urzędów, sądów, a nawet wydarzenia rodzinne zostały znacznie ograniczone.
Było to ogromnie mądre, by nie znając przebiegu epidemii przyjąć pozycję ostrej izolacji i dopiero po uzyskaniu kontroli powoli wychodzić z ukrycia do normalnej działalności gospodarczej.
Mimo strat gospodarczych nie było innego wyjścia, bo największą wartością jest ludzkie życie, a dla jego uratowania nie ma kosztów, których nie warto by było ponieść. Teraz przychodzi czas, by powoli, być może różnie w poszczególnych regionach kraju, dochodzić do normalnego funkcjonowania gospodarki, sportu, kultury i życia społecznego naszej Ojczyzny. Od tej pory wszyscy nauczymy się żyć z ciągłą obecnością wirusa COV 2 między nami. Jest to faza przewlekła, jakby pełzająca, pandemii, i dopiero uzyskanie szczepionki pozwoli opanować ostatecznie epidemię. Zaszczepimy osoby starsze i osoby z grupy ryzyka, będą zaszczepieni wszyscy pracownicy służby zdrowia oraz pracownicy pozostałych służb.
Co będzie z resztą społeczeństwa?
Tutaj wielki znak zapytania, być może będzie obowiązkowe szczepienie dla wszystkich i wtedy cały kraj będzie bezpieczny, być może szczepionka będzie trudno dostępna i bardzo droga, i nie wszyscy będą mogli sobie na nią pozwolić. Na dzisiaj sytuacja metod walki z koronawirusem nie uległa znacznym zmianom, nadal nie mamy leku skutecznego, dedykowanego dla leczenia ostrego stanu zapalnego COVID 19. Wprawdzie testuje się cztery grupy leków do leczenia najcięższych stanów, a niektórzy biorą profilaktycznie lek przeciwmalaryczny codziennie, by nie zachorować, ale tak naprawdę w kwestii leczenia nie ma istotnych postępów. Podobnie nic się nie zmieniło w stosowaniu testów diagnostycznych. Nadal podstawę stanowi test genetyczny, który wykrywa fragmenty genomu wirusa na powierzchni śluzówek nosa i gardła chorego. Tutaj trudnością jest trafienie w czas istnienia tego wirusa na śluzówkach od siódmego do czternastego dnia od zakażenia, nawet gdy nie ma objawów chorobowych. Stąd obecnie wykonujemy test w dwunastej dobie kwarantanny, by mieć pewność przy ujemnym wyniku, że już nie ma zakaźności.
Testy immunologiczne wprowadzają trochę zamieszania, bowiem ich interpretacja nie jest łatwa, najbardziej idealna sytuacja jest wówczas, gdy przeciwciała w klasie IgM są niskie lub nieobecne, a w klasie IgG są wysokie. Ponieważ przeciwciała IgM wytwarzane są między 5 a 30 dniem infekcji, to ich obecność świadczy o aktywnym stanie zapalnym. Natomiast w klasie IgG wytwarzane są od ok. 20 dnia do… i tu zdania uczonych są podzielone, może utrzymują się do 90 dni, a może 5 lat, po prostu jest to nowy wirus istniejący wśród ludzi i jeszcze nie wiemy jak organizm człowieka reaguje na ten patogen.
By jeszcze bardziej skomplikować, to okazuje się, że niektórzy chorzy nawet po ciężkim przechorowaniu nie wytwarzają przeciwciał w tej klasie i chorują ponownie po kolejnym zetknięciu się z wirusem. I teraz iskierka optymizmu, o którym pisałem w tytule. Otóż okazuje się, że we wszystkich krajach tak zwanego bloku wschodniego, dawnych socjalistycznych, istnieje zjawisko mniejszej zachorowalności i małej śmiertelności. Początkowo wydało mi się to nieprawdopodobne, myślałem, że to kwestia mniejszej ilości wykonanych testów. Natomiast mniejszą umieralność wiązałem z inną kwalifikacją śmierci, gdzie zawsze można powiedzieć, że chory zmarł z powodu zapalenia płuc, a zakażenie koronawirusem było tylko dodatkową infekcją. Przekonała mnie dopiero sytuacja w Niemczech, gdy okazało się, że we wschodniej części Niemiec czyli w dawnej NRD, zachorowalność jak i śmiertelność jest około 15 razy mniejsza niż w części zachodniej, czyli dawnej RFN, a przecież ilość testów i kwalifikacja zgonów jest taka sama. Przyczynę stanowią, jak się uważa, szczepienia obowiązkowe, a najbardziej prawdopodobną ochronę stanowi obowiązkowe szczepienie przeciwgruźlicze BCG, którym szczepimy noworodki do trzeciej doby życia. Jeszcze trwają badania, które mają potwierdzić ten fenomen, ale na teraz to dobra wiadomość, ponieważ w naszym kraju ciągle mamy te szczepienia w kalendarzu obowiązkowym. Szczególnie tą informację kieruję dla grupy tak zwanych
„antyszczepionkowców”, bowiem największe wyzwanie dla naszego układu odpornościowego czeka nas późną jesienią i zimą obecnego roku. Wtedy dwie epidemie nałożą się na siebie, grypa sezonowa i pandemia koronawirusa, a jedna infekcja nasila drugą.
Mam nadzieję, że do tej pory będzie już szczepionka na COWID-19, bo jeśli nie, to będą bardzo opłakane Święta Bożego Narodzenia. Teraz idzie lato, a promieniowanie ultrafioletowe ze słońca jest naszym sprzymierzeńcem. Pewnie urlopy za granicą nie będą możliwe, ale w kraju starajmy się podążać za słońcem, bo to będzie nasza siła do walki z pandemią, wzmocni naszą odporność i doda nam optymizmu na te trudne czasy.
Z poważaniem.
Lekarz medycyny Marek Ziajor
foto: www.computerworld.pl